X

Ćwierć sekundy ma znaczenie

Planując serwis WWW, marketerzy skupiają się na funkcjonalnościach, doświadczeniu użytkownika (UX) i wyglądzie, który ma odzwierciedlać pożądany wizerunek marki. I słusznie. Ale warto przy tym pamiętać, że na UX, subiektywne wrażenie użytkownika, a wreszcie – na konwersje i realizację planów biznesowych – wpływa szybkość działania serwisu. I to znacznie.

Problem dotyczy szczególnie e-commerce’u. Wg wyliczeń Bain & Co., cytowanych przez IBM, 5% ograniczenie odpływu klientów spowodowanego negatywnym UX, mogłoby skutkować 25-125% wzrostem rentowności e-commerce, w zależności od branży. Każdy użytkownik ma inną tolerancję na długie ładowanie stron. Ale szereg obserwacji potwierdza, że wyraźna granica to 4 sekundy – co najmniej połowa z nas więcej nie zdzierży. Również większość konwersji ma miejsce na stronach ładujących się do 4 sekund. Skrócenie czasu ładowania strony zawsze daje znaczący wzrost wskaźnika konwersji  i rentowności sklepu – i to zarówno u globalnego giganta, jak i dużego sklepu specjalistycznego.

Sprawa jest jeszcze bardziej istotna w związku z upowszechnieniem przeglądania stron na urządzeniach przenośnych. 2 lata temu w USA 4 na 10 użytkowników opuszczało strony mobilne, które nie zdążyły się załadować w ciągu 3 sekund. Tak więc oczekiwania użytkownika urządzenia mobilnego są jeszcze wyższe niż „desktopowca”. Złożone badanie Radware wykazało, że wolne strony mobilne wywołują znaczący wzrost frustracji i spadek zaangażowania w czasie wizyty.

Co więcej – to negatywne doświadczenie ma wpływ także na przyszłość relacji użytkownika z marką: Obniża chęć zakupu, a nawet buduje negatywne konotacje marki z cechami jak „nudna”, „nieelegancka”, „niezdarna”. Tak więc performance strony może znacząco wpłynąć na postrzeganie marki.

Wiemy więc, że inwestować warto. Nasuwa się kolejne pytanie – jak dużo i w co, bo wiadomo, że krańcowa użyteczność każdej inwestycji maleje. Zatem, jakie przyspieszenie ładowania strony ma wpływ na wyniki biznesowe? Specjaliści z Microsoft i Google mówią o ok. 250 milisekundach, czyli 1/4 sekundy. Psychologia postrzegania zna tę wartość – 250-350 ms to średni czas fiksacji wzroku. Bo nasz wzrok pracuje trochę jak radar, w 2 trybach: przeszukiwania i śledzenia. W trybie przeszukiwania poruszające się gałki oczne zatrzymują się na 1/4-1/3 sekundy na obiektach otoczenia, aby mózg, jeszcze nie świadomie, ocenił, czy dany obiekt wart jest śledzenia – to właśnie nazywa się fiksacją. Oznacza to, że rozproszenie i niecierpliwość „typowego internauty” osiągnęły już biologiczną granicę. I tak zacięty jest wyścig do jego portfela.

Pamiętam, jak pojawiły się pierwsze edytory stron w konwencji WYSIWYG. Wiele osób mówiło wtedy: po co nam programiści, skoro można samemu sobie poskładać stronę w Pajączku czy choćby Powerpoincie. Jednym z argumentów za profesjonalnym podejściem był nadmiarowy kod generowany przez te edytory. Jego przetwarzanie zajmowało czas komputerom, a przede wszystkim – zużywało zasoby łączy internetowych. W czasach gdy królował modem telefoniczny, był to naprawdę istotny argument. Chyba historia zatoczyła koło. Dziś każdy może postawić bardzo ładną i bogatą stronę za pomocą chociażby WordPressa, setek szablonów i tysięcy wtyczek. Jednak rosnące wymagania co do użyteczności serwisów oznaczają, że współczesna strona też może „chodzić” powoli. A problem tkwi już nie tyle w zasobach łącza, ile w zasobach uwagi użytkownika. Dlatego profesjonalne kodowanie stron to wartościowa inwestycja.