Pierwsze teksty drukowane pojawiły się w Polsce w latach siedemdziesiątych XV wieku i zapewne każdy się domyśla, że były to modlitwy w rodzimym języku. Nasz język, w bardzo skromnym wymiarze, przedostawał się najpierw do kalendarzy. Polskie nazwy miesięcy i pojedyncze zwroty stanowiły preludium, po którym pojawiły się teksty dewocyjne i urzędowe. Drukarnie działające na terenach polskich funkcjonowały wówczas jako warsztaty, które lokowano tam, gdzie był popyt na słowo drukowane. Należy to rozumieć dosłownie, gdy bowiem klientów zaczynało brakować, warsztat przenoszono. Kryterium opłacalności było dla drukarza wędrownego bardzo ważne i wyznaczało czas pobytu i działalności w danym miejscu. Niektórym dopisywało szczęście, a znajomość potrzeb lokalnej społeczności pozwalała na bardziej dalekosiężne plany i przekazanie warsztatu, drukarni czy oficyny następcy.
Swoimi doświadczeniami i wiedzą z zakresu historii drukarni dzieli się Krzysztof Dziedzic, Dyrektor ds. Sprzedaży i Marketingu drukarni Bowa: “W swoich zbiorach posiadamy różne zabytkowe maszyny, na których niegdyś pracowano w drukarniach. Są to niezwykłe urządzenia, pokazują, jak trudny był proces druku w czasach, kiedy ten dopiero powstawał. Mamy w planach stworzenie muzeum, w którym chcielibyśmy je wystawiać”.
Według raportu Rynek poligraficzny i opakowań z nadrukiem w Polsce, opublikowanego pod patronatem Ministerstwa Rozwoju, rynek drukarni w naszym kraju przekształca się wraz ze zmianami cywilizacyjnymi. Kryzys ekonomiczny z 2008 roku dotknął także tę gałąź gospodarki, ale jej nie pogrzebał. Według kolejnych raportów w następnych latach mamy do czynienia z konsekwentnym rozwojem rynku poligraficznego nad Wisłą.
Stan drukarstwa po kryzysie ekonomicznym nieco nam przybliża Krzysztof Dziedzic: “Moim zdaniem sytuacja na rynku jest dobra. Myślę, że udało nam się nie tylko przetrwać, ale też bardzo rozwinąć poprzez rozsądne planowanie inwestycji, wprowadzanie nowych technologii i fakt, że tych inwestycji nie baliśmy się podejmować. Staramy się nieustannie rozwijać. Firmy wyposażone w nowoczesny park maszynowy i dysponujące przyszłościowymi technologiami nie mogą narzekać. Nasza ostatnia inwestycja to krok w kierunku otwarcia się na nową grupę klientów i zakup nowoczesnych maszyn umożliwiających produkcję niszowych rodzajów opakowań…”.
Rzeczywiście, w 2015 r. wartość produkcji sprzedanej sektora poligraficznego wyniosła 13,9 mld zł, co oznacza wzrost o prawie 7% w porównaniu z rokiem 2014. Drukarnia Bowa, będąca firmą rodzinną, znajduje się wśród 32% polskich firm drukujących opakowania. Polska pozostaje największym rynkiem poligraficznym w Europie Środkowo-Wschodniej i potrafi wykorzystać ten zasób poza granicami kraju. Polski eksport generuje 36% przychodów sektora w regionie, a ⅓ siły roboczej w tej części Europy stanowią właśnie Polacy.
Mimo tak pozytywnych efektów w skali międzynarodowej drukarnie wciąż muszą się borykać z lokalnymi problemami. Dane we wspomnianym raporcie, zgromadzone na podstawie opinii drukarzy, wskazują między innymi na słabą terminowość oraz niższą niż w ubiegłych latach ocenę systemu kształcenia pracowników sektora poligraficznego.
Sytuację tę potwierdza Dziedzic: “Co jakiś czas zgłaszają się do nas klienci, którzy mają złe doświadczenia w pracy z innymi drukarniami. Najczęściej od nich słyszymy, że nie są traktowani z uwagą, której oczekują. Mają zastrzeżenia do jakości druku i narzekają na niedotrzymywanie terminów realizacji zleceń. W naszej firmie na pierwszym miejscu stawiamy szacunek do klienta oraz jakość druku, dokładamy wszystkich możliwych starań, aby klienci dostawali swoje zamówienia w terminie. Nie dzielimy klientów na tych mniej i bardziej ważnych, każdego staramy się obsługiwać tak, żeby czuł się maksymalnie zadowolony. Chciałbym nadmienić, że wielkiej satysfakcji dostarczają nam współpracujący z nami artyści i pisarze. Oni chyba najbardziej doceniają naszą pracę. Oczywiście dobry klient to ten, który jest świadomy specyfiki naszej pracy, wielokrotnie korzysta z naszych usług i nie zaniedbuje terminów zobowiązań”.
Takie podejście wydaje się być najbardziej optymalnym wobec wyzwań współczesnej poligrafii. Nie można liczyć na powrót dobrej koniunktury w kraju lub za granicą, szczególnie w sytuacji coraz silniejszej cyfryzacji mediów i stawiania większego nacisku na budowanie dobrych relacji z klientami. Niezbędne jest inwestowanie w badania, także dotyczące opinii i potrzeb konsumentów, poszerzanie dostępnych narzędzi zarządzania produkcją i ciągłe unowocześnianie technologii. W Polsce, w której jeszcze w 2014 roku działało aż 8796 przedsiębiorstw poligraficznych, dynamiczny rozwój jest konieczny. Wspomniana cyfryzacja mediów przekłada się na wyniki produkcji na przykład ulotek reklamowych i etykiet. Dziedzic przyznaje, że o ile obserwuje wzrost zamówień na te ostatnie, to obecnie częściej inwestuje się w kampanie AdWords lub promowanie na fanpage’ach niż w drukowanie ulotek. Według raportu, etykiety mają najmniejszy udział w eksporcie z analizowanych kategorii produktowych, notując jednak w 2016 r. wzrost wartości eksportu o 9% w porównaniu z 2014 r.
Śmiało można uważać polskie drukarnie za równe europejskim, spełniają bowiem najwyższe standardy przemysłu poligraficznego. Eksport na rynki zagraniczne pozostaje jednym z najważniejszych czynników rozwoju sektora – raport mówi o 8,3 mld złotych w wyeksportowanych produktach i usługach poligraficznych w 2015 roku. Pod względem wielkości nasz sektor poligraficzny zajmuje pierwsze miejsce w części środkowo-wschodniej Europy, a ósme w Unii Europejskiej.
Podobną tezę wysuwa Dyrektor Handlowy drukarni Bowa: “Druk w Polsce odbywa się na wysokim poziomie. Firmy posiadają nowoczesne parki maszynowe, nieodbiegające od światowych standardów, bardzo wiele naszych firm poligraficznych jest wykonawcą materiałów, które docelowo trafiają na rynki zagraniczne, a klienci zagraniczni cenią sobie jakość i obsługę naszych rodzimych drukarń. Podczas branżowych targów mamy okazję konfrontować się z innymi“.
Inni przedsiębiorcy oraz pracownicy drukarni równie dobrze oceniają polski przemysł poligraficzny. Wśród największych zalet branży wymieniają dostęp do know-how, nowoczesne technologie oraz kwalifikacje kadry zarządzającej. Przyszłość rozwoju naszego rynku także rysuje się z rozmachem, wśród największych szans rozwoju wymienia się bowiem popyt na nasze usługi za granicą i rozwój cyfrowych nośników informacji. W drukarni Bowa profesjonalizm determinują… geny, rodzinne tradycje i pasja, z jaką przystępuje się do rozwoju firmy:
“W rodzinnej firmie wzajemne zaufanie, lojalność i przyjazna atmosfera w pracy są czymś naturalnym. Starsi pracownicy często wspominają, że z bratem byliśmy strasznie ciekawskimi dziećmi i kiedy pojawialiśmy się na hali produkcyjnej, operatorzy musieli mieć oczy dookoła głowy. Przyciągały nas te wielkie, huczące maszyny, które robiły tak intrygujące rzeczy. Ciekawość została nam do dziś, uwielbiamy oglądać nowe urządzenia i sprawdzać ich możliwości. Z każdej nowinki technologicznej cieszymy się wciąż jak dzieci” – wspomina Dziedzic.
Jeżeli zatem nie zablokują tej tak dynamicznie rozwijającej się gałęzi przemysłu biurokracja i regulacje prawno-administracyjne albo sytuacja gospodarcza w kraju i na świecie – co przedsiębiorcy wymieniają jako największe zagrożenia – to polscy przemysłowcy w branży poligraficznej mają szansę znacznego umocnienia się na arenie międzynarodowej.