W przeddzień – a właściwie w wigilię – astronomicznej wiosny, po raz kolejny spotkaliśmy się w Klubie Kwadrat na Internet ASAP Open. Myśl przewodnia tego wydarzenia – Marketing i reklama to praca marzeń? – przyciągnęła około 60 studentów, pracowników działów marketingu, social media specjalistów i freelancerów.
Spotkanie zaczęło się od rozmowy Łukasza Wołka, CEO agencji Abanana i Eury7, i Aleksandry Kucały, która pełni funkcję Marketing Managera w I.D.C Polonii – firmie, która jest producentem takich marek jak Verbena czy Góralki. Czy pamiętacie te ostatnie jeszcze pod oryginalną, słowacką nazwą Horalki? Okazuje się, że u naszych sąsiadów od 50 lat sprzedawane są tylko w jednym wariancie smakowym – arachidowym – natomiast polski klient ma inne potrzeby, dlatego mamy do wyboru aż 5 różnych wersji tego samego wafelka!
Ola opowiadała o tym, jacy ludzie mają predyspozycje do bycia dobrymi marketingowcami oraz jakie powinni mieć cechy ich współpracownicy – na pewno przyda się umiejętność obserwowania i wyciągania wniosków, dopasowywania się czy radzenia sobie z wyzwaniami. Mogliśmy też dowiedzieć się, jaką rolę z perspektywy specjalisty od marketingu danej marki odgrywa agencja reklamowa i na jakim etapie życia produktu jest najbardziej potrzebna.
Kolejny prelegent, Marcin Andruchów z Muchas Gracias, rozprawiał o przemyśle audiowizualnym w Krakowie i Warszawie. Poruszył wiele problemów tej branży, aby odpowiedzieć na pytanie, dlaczego powszechnie uważa się, że “do Krakowa zwraca się, aby zrobić tanio”, a “do Warszawy zwraca się, aby zrobili dobrze”? Doszło do tego, że to kwestia mentalności – w Krakowie projekty realizuje się bowiem dla efektu, a w Warszawie przede wszystkim dla zysku. Jakie działania proponuje dla Krakowa Marcin, aby zmienić postrzeganie tutejszych producentów materiałów audiowizualnych? Wydawanie pieniędzy lokalnie, stawianie na rozwój (uczelnie, muzea, nowe studia) i doskonalenie umiejętności i portfolio, a także działania PR-owe prowadzone na szerszą skalę.
Po Marcinie Andruchowie mikrofon przejął Jacek Szlak, Redaktor Naczelny Marketingu przy Kawie. Prelekcja dotyczyła m.in. tego, czego obawia się lub nawet doświadcza każda osoba pracująca w branży, mianowicie nudy w marketingu. Dotyczy to też drugiej strony, ponieważ kryzys marketera odczuje również konsument poprzez jakość komunikatów. Jak więc wybrnąć z takiej sytuacji i odzyskać chęć do działania? Jednym ze sprawdzonych sposobów jest kontrowersja, która umiejętnie zastosowana wzbudzi zainteresowanie produktem czy marką, a co za tym idzie – postawi na nogi również marketingowca. Szlak odwoływał się do wielu ciekawych publikacji z naszej branży, zachęcając do ich czytania i traktując to jako podstawę rozwoju osobistego i rozwoju firmy.
Z dawką praktycznej wiedzy wystąpił Łukasz Wołek, który zebrał takie cechy potencjalnych kandydatów aplikujących na stanowisko social media specjalisty, które świadczą o tym, że nie warto go zatrudniać. O naszych losach mogą zadecydować tak prozaiczne rzeczy jak to, czy dbamy o porządek, ponieważ już to dużo mówi o nas przyszłemu pracodawcy. Jeszcze inną oczywistością jest poprawność językowa – chyba nie musimy dodawać, dlaczego?
Jako ostatni wystąpił Piotr Golczyk, który przedstawił pomysły na to, jak zbudować efektywny dział marketingu. Uświadomił publiczność, że popełnianie błędów to nic strasznego, a wręcz jeden z bardzo dobrych sposobów na organizację pracy. Oprócz wyciągania wniosków z pomyłek sprawdza się zostawianie pracownikom odpowiedniej przestrzeni, aby czuli się swobodnie. Dając kredyt zaufania naszym jedynym warunkiem jest to, że melodia pracy ma być spójna, a to, jak zespół ją wypracuje, zależy już od jego członków.
Internet ASAP open zwieńczył Marketing Fuck-up Festival, podczas którego o swoich wpadkach opowiadali i prelegenci, i nasza publiczność. Po historii prowadzącego, Bartosza Dziedzica, z której morał można sformułować następująco: sprawdzajcie dokładnie, co komu wysyłacie w mailach, inni nabrali odwagi i w efekcie mogliśmy usłyszeć kilka dobrych wtop związanych i z pracą, i z życiem codziennym (ach, te biletomaty!).
Fot. Paweł Moś
