Zastanawiam się czy nie padłem dzisiaj ofiarą zakrojonej na szeroką skalę facebookowej inwigilacji, dlatego postanowiłem napisać na ten temat artykuł. Może wywoła on dyskusję i dowiemy się w ten sposób jeszcze ciekawszych rzeczy? Ale po kolei…
Historia zaczyna się od nieprzespanej nocy, podczas której moja dwumiesięczna córka dostała wysokiej gorączki. Około północy udałem się do całodobowej apteki po lek dla maluszków zbijający gorączkę. Niestety nie pomógł on za wiele i od rana temat ten był obecny w moim domu. W międzyczasie trafiliśmy do lekarza, a po południu wyświetlona została mi reklama leku przeciwbólowego. Od razu sprawdziłem, dlaczego została mi ona wyświetlona. Jak to sprawdzić, opisałem tutaj. Uzyskałem informację o grupie docelowej, do której skierowana została kampania.
Cztery dni wcześniej zezwoliłem aplikacji Messenger na dostęp do mikrofonu i kamery w moim telefonie, ponieważ wracając z pracy do domu w niebywale wielkim i irytującym korku, umiliłem sobie czas wideokonferencją z moimi pozostałymi córkami. Od tego momentu nie zmieniłem w Messengerze preferencji. Dlaczego o tym piszę? W swoim czasie pojawiły się poważne podejrzenia o podsłuchiwaniu nas przez Facebooka właśnie poprzez wymienioną aplikację. Pisałem o tym w artykule Jak nas śledzi Facebook.
Warto zaznaczyć, że tego poranka po nieprzespanej nocy moja żona napisała o gorączce naszej córeczki na grupowym czacie w Messengerze (w której to grupie jestem i ja). Pytała w nim naszych bliskich właśnie o najskuteczniejsze i najbezpieczniejsze sposoby na zbicie wysokiej temperatury maluszka.
Temat wyświetlenia mi tej konkretnej reklamy – przy założeniu, że nieprzypadkowo została ona do mnie skierowana w tym czasie – należy rozpatrzyć na dwóch płaszczyznach. Po pierwsze, w kontekście możliwości jakie panel reklamowy oferuje każdemu śmiertelnikowi obsługującemu kampanie reklamowe na portalu Zuckerberga. Po drugie, w kontekście samodzielnego dopasowania reklamy przez Facebooka, a właściwie przez jego sztuczny mózg!
Zacząłem się zastanawiać czy wyświetlenie mi tej reklamy było zbiegiem okoliczności, czy też Facebookowi udało się tak idealnie dopasować reklamę. Dowiedziałem się więc o niej, że:
- została utworzona 16 dni wcześniej,
- wygenerowała 331 000 wyświetleń (dzięki temu, że jest to format video, było to możliwe do sprawdzenia),
- była skierowana do osób w wieku 25-39 lat mieszkających w Polsce.
Przyjmując maksymalny zasięg, czyli jedno wyświetlenie na osobę, reklama dotarła do 5,6% grupy docelowej. Jest szansa, że przypadkiem znalazłem się w tych 5 procentach. W panelu reklamowym udało mi się wytypować w zainteresowaniach słowo kluczowe „Gorączka”. Niewykluczone, że w ten sposób Facebook potrafi kierować reklamy, do osób aktualnie zainteresowanych tym tematem.
Biorąc pod uwagę drugi aspekt, czyli automatyczną pomoc Facebooka w dotarciu do konkretnych osób, przedstawię potencjalną ścieżkę wydarzeń:
- Reklamodawca kieruje kampanię do szerokiej grupy docelowej: cała Polska i wiek 25-39 lat. Wybiera przy tym wyświetlenia zoptymalizowane pod kątem zaangażowania.
- Algorytmy Facebooka badają podmiot reklamujący się pod kątem treści reklamy, jego opisu na Facebooku oraz informacji na temat marki w Internecie.
- W ten sposób Facebook wiąże reklamę z osobami, które w ostatnim czasie pisały lub mówiły na temat gorączki, leków przeciwbólowych, przeciwzapalnych itp.
- Reklamodawca płaci trochę wyższe CPM-y (CPM – koszt tysiąca wyświetleń), ale dzięki temu uzyskuje więcej zaangażowania. Dlaczego? Bo system albo kieruje reklamy do osób chętnie klikających, albo kieruje reklamę do osób najlepiej dopasowanych, albo… jedno i drugie.
Jeśli myślicie, że opisana przeze mnie ścieżka jest szaloną teorią spiskową, polecam poczytać na temat sztucznej inteligencji w godnych zaufania tytułach prasowych. Technologia już kilka lat temu była gotowa na takie operacje. Dowodem ich istnienia jest choćby podpowiadanie przez wyszukiwarkę Google fraz, analiza mowy i przekładanie jej z sygnału audio na tekst pisany (miałem okazję się tym zajmować na studiach), czy wyświetlanie wyników trafnie dopasowanych do naprawdę mało konkretnych zapytań (wyszukiwarka Google).
Kończąc, bez względu na to czy wyświetlenie mi wspomnianej reklamy było zbiegiem okoliczności czy też nie, Facebook posiada naprawdę niesamowicie zaawansowane metody docierania do potencjalnych klientów, które wciąż są rozwijane, a ich przeoczenie może skutkować pozostaniem daleko w tyle za konkurencją.
P.S. Jeśli czyta to osoba odpowiedzialna za markę Ibuprom na Facebooku, to proszę o kontakt :)